-Sie masz Zbawicielu! - wykrzyknął do niego już z wejścia do Wielkiej Sali. Usiadł obok miodowookiego prefekta.
-Nie musisz się drzeć na całą salę. - Sięgnął po jajecznice z krwistą wątróbką. Był cały jakiś taki żywy. Emanował energią.
-Przyszła na to piętro i zobaczyła ten napis. Zaczęła się drzeć żebym to zmył, przyleciał Filch. O mały włos się wywinęła, dała mu znaczące argumenty. Na koniec uratowało mnie to, że rano jak zwiała do tej toalety, wcześniej mówiłem, to uciekała przed nim, bo rzucała kamieniami w Irytka i jakieś obrazy dostały. - nachylony szeptał mu do ucha.
-Ona rzucała w Irytka? - spytał z ironią.
-Oj, nie. Oddała mu. Nieważne. Dzięki.
-Nie ma za co, ale więcej na mnie nie licz w takich sprawach. Muszę przyznać jesteś podły. - połknął trochę jajecznicy. - No dobra koniec tematu o dziewczynach. James idzie. Coś mu nie wychodzi z tą Lily, powiedział, że nie zamierza podejmować takich środków co ty. - zanim Black zdążył cokolwiek odpowiedzieć przywitał ich Rogacz.
-Siema gargulce. - opadł na krzesło. - Syriusz jak Ci poszło?
-Wspaniale, dostała szlaban tak jak chciałam tylko za co innego, ale mniejsza o to.
-No to ja będę w dormitorium, idę naszykować książki na lekcje. - zapiszczał Pettigrew i wstał od stołu.
-Poczekaj! - zasyczał Lupin i złapał go za nadgarstek po czym ten z powrotem usiadł.
-Zelżyj ten cholery uścisk, bo łapa mi odpadnie.
-Łapa siedzi naprzeciwko Ciebie i nie wygląda żeby miał spaść z krzesła. - zaśmiali się. - Dobra koniec żartów. Mam pomysł jak dokończyć nasze dzieło, wolałbym to zrobić dzisiaj przed kolacją, póki mam siłę, bo jutro nie wypali.
-Spokojnie geniuszu, pomysł nie ucieknie. To o 16:00 może być? - James poprawił sobie okulary na nosie.
-To widzimy się u was w dormitorium. Cześć. - odszedł od stołu z Glizdogonem, a ten lekko za nim nie nadążał.
-Ciekawe czy się uda. - mruknął Potter.
-Znasz Lupina, podnieca się tak, że mu zaraz stanie, więc chyba wie co robi. - Black zaczął się śmiać z własnej kpiny, a James wypluł na niego płatki, które właśnie przeżuwał. Na horyzoncie pojawiła się czwórka Gryfonek. Kiedy przechodziły obok chłopaków, Marlene sobie nie szczędziła.
-Jak tak będziesz wyglądał w Hogsmeade to będę udawała, że Cię nie znam. - zaśmiała się i odeszła z gracją na drugi koniec stołu za Lily, która posłała Jamesowi nienawistne spojrzenie.
-Tak, mamy u nich spore szanse. - rzekł ironicznie Potter.
♥
Popołudniu Lily wyszła ze szkoły na błonia, kierując się do sowiarni. Wchodząc po spiralnych schodach, uważała by na nikogo się nie natknąć. Zamierzała odesłać odpowiedź na list Severusowi, który aktualnie przebywał w św. Mungu, gdyż na zajęciach z panią Hooch spadł z miotły, z wysokości 20 stóp i potwornie się poobijał. Z wiadomości, którą ostatnio od niego otrzymała, dowiedziała się, że miał złamaną nogę, wstrząs mózgu i pęknięcie czaszki w czterech miejscach. Pani Pomfrey spokojnie mogłaby sobie z nim poradzić, gdyby nie wiadomo z jakiej przyczyny nie zniknął jej cały zapas eliksiru szkiele-wzro, więc zmuszona była odesłać go do św. Munga. Przywiązała list do nóżki małej płomykówi i podeszła z nią do okna. Niebo było bezchmurne. Błonia puste, zza wysokich drzew Zakazanego Lasu świeciło słońce. Sówka odfrunęła z ramienia rudowłosej, a ta stała wpatrując się w nią aż zamieniła się w małą plamkę. Zrobiła dwa kroki w tył i oprócz chrzęstu łamanych szkielecików gryzoni i ptasich odchodów usłyszała czyjeś szepty. Nie chcąc podsłuchiwać odchrząknęła, gdy tylko postacie kroczące schodami były w zasięgu jej wzroku.
-Oo, hej Evans. Jak się masz? - zagadnął ją czarnowłosy Gryfon. Pettigrew tylko machnął ręką na znak przywitania.
-Hej Black. - zaczęła z naciskiem. - W porównaniu z Marlene wspaniale, czego ty od niej chcesz? Czegoś się jej uczepił?
-Zazdrosna? Ciebie zostawiłem Jamesowi. - zaczął przywiązywać do nóżki jakiegoś okazałego puchacz list.
Popołudniu Lily wyszła ze szkoły na błonia, kierując się do sowiarni. Wchodząc po spiralnych schodach, uważała by na nikogo się nie natknąć. Zamierzała odesłać odpowiedź na list Severusowi, który aktualnie przebywał w św. Mungu, gdyż na zajęciach z panią Hooch spadł z miotły, z wysokości 20 stóp i potwornie się poobijał. Z wiadomości, którą ostatnio od niego otrzymała, dowiedziała się, że miał złamaną nogę, wstrząs mózgu i pęknięcie czaszki w czterech miejscach. Pani Pomfrey spokojnie mogłaby sobie z nim poradzić, gdyby nie wiadomo z jakiej przyczyny nie zniknął jej cały zapas eliksiru szkiele-wzro, więc zmuszona była odesłać go do św. Munga. Przywiązała list do nóżki małej płomykówi i podeszła z nią do okna. Niebo było bezchmurne. Błonia puste, zza wysokich drzew Zakazanego Lasu świeciło słońce. Sówka odfrunęła z ramienia rudowłosej, a ta stała wpatrując się w nią aż zamieniła się w małą plamkę. Zrobiła dwa kroki w tył i oprócz chrzęstu łamanych szkielecików gryzoni i ptasich odchodów usłyszała czyjeś szepty. Nie chcąc podsłuchiwać odchrząknęła, gdy tylko postacie kroczące schodami były w zasięgu jej wzroku.
-Oo, hej Evans. Jak się masz? - zagadnął ją czarnowłosy Gryfon. Pettigrew tylko machnął ręką na znak przywitania.
-Hej Black. - zaczęła z naciskiem. - W porównaniu z Marlene wspaniale, czego ty od niej chcesz? Czegoś się jej uczepił?
-Zazdrosna? Ciebie zostawiłem Jamesowi. - zaczął przywiązywać do nóżki jakiegoś okazałego puchacz list.
-Zostawiłeś? Czy ja ci wyglądam na rzecz?
-Nie, nie to miałem na myśli. Chodzi o to, że James Cię zaklepał. - odrzekł, ale za chwilę pożałował.
-ZAKLEPAŁ? Pytam po raz drugi. Czy ja ci wyglądam na rzecz? - teraz nie była już spokojna.
-Po prostu Jamesowi na Tobie zależy! Dotarło? - spytał tracąc cierpliwość. - Nikt nie traktuję ani ciebie ani twojej przyjaciółki jak przedmiotu. I jakby ktoś pytał: Mnie tu nie było i nic ci nie mówiłem, to do zobaczenia na kolacji. - zszedł na dół. Lily odczekała aż zniknie z horyzontu i sama udała się do zamku.
♥
Gdy Syriusz wysyłał sowę w jednym z gryfońskich dormitoriów zebrali się Remus, Peter i James.
Drzwi otworzyły się z łoskotem, a przez nie wpadł Black.
-Stary co ty na romansach byłeś? - spytał go Potter, siadając na swoim łóżku po turecku. Mimowolnie chłopak zaczerwienił się.
-Tak, bardzo śmieszne. Musiałem wysłać sowę. Zaczynamy?
-No, już pora. Peter wyczaruj stół i cztery krzesła. - Pettigrew, zrobił jak mu nakazał Remus i wszyscy usiedli na drewnianych taboretach.
-Mogłeś się bardziej postarać, jakieś miękkie obicie i bez żadnej zadry żeby się w tyłek nie wbijała, jak się siedzi. - mruknął Black.
-Uspokójcie się. Zapomniałem pergaminów. Accio pergaminy. - szepnął, a przez lekko uchylone drzwi do pokoju przyleciała teczka. - Peter zamknij drzwi. - Lupin z podnieceniem otworzył teczkę i wyjął kilka kartek. - Zaraz to chyba ta. - pokazał im plan szkoły naszkicowany wcześniej przez siebie.
-No mądralo, dawaj, strzelaj pociskami, co robimy? - zaśmiał się Potter. Ten rzucił mu gniewne spojrzenie i odwrócił się do reszty.
-Mam pomysł jak wcielić nasz plan w życie. Siedźcie cicho i nic się nie odzywajcie. Ja to dokończę. Na razie James wymyślił jak ukryć tą mapę, znaczy zakumuflować. Połowa sukcesu za nami. Teraz należy poczynić tak, aby zaczęła działać. - Cała trójka słuchała go z uwagą, gdy skończył im wyjaśniać co zamierza zrobić, nachylił się nad pergaminem i zaczął szeptać coś w nieznanym im języku.
-Co on tam gada? - spytał cicho James Syriusza.
-Chyba zaklęcia, ale nie w naszym języku. - w tym momencie Lupin podniósł głowę znad stołu wyłożonego kartkami.
-Czas na podpis panowie. - wyciągnął z wewnętrznej kieszeni szaty malutki złoty sztylet. Podciągnął rękaw szaty i zrobił sobie małe rozcięcie z którego kapnęła kropla krwi ,wprost na sam środek pergaminu. -Lunatyk. - powiedział do mapy. - Teraz wy. - rzekł już w stronę kumpli.
-Matko, zawsze krew. - burknął Black. - On tak przez te pełnie.
-Nie gadaj bzdur tylko chodźcie. - Pierwszy rozciął sobie nadgarstek Peter.
-Glizdogon. - zwrócił się do mapy. Następnie zawtórował mu Syriusz.
-Łapa. - podał sztylet Jamesowi.
-Rogacz. - oddał nóż z wysadzanym czerwonymi kamieniami rękojeściem Lupinowi. Zapadła cisza. Lunatyk podszedł do mapy i po raz ostatni wyciągnął różdżkę.
-Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz, zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników, mają zaszczyt przedstawić mapę Huncwotów. - machnął różdżką kreśląc w powietrzu koło. - Gotowe!
-Już działa? - spytał James. Podszedł do mapy i mruknął : 'Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego." , a na pustym pergaminie pojawił się plan szkoły i czarne kropki, nad którymi napisane było imię i nazwisko. Od razu zaczął odszukiwać tej z napisem Lily Evans.
-Świetne. - zawołał Syriusz. - Teraz możemy tego używać i robić kawały Filchowi ile chcemy. -Glizdogon tylko podziwiał ich wynalazek z daleka. Nieoczekiwanie do pokoju wpadła pani Pomfrey.
-Remusie, gdzie ty byłeś tyle czasu? Zaraz pełnia! Szukałam Cię po całym zamku! - zdenerwowany nie zauważyła reszty obecnych. Spojrzała się na nich przerażona.
-Spokojnie oni wiedzą. - uspokoił kobietę Lupin.- Proszę, pani przez cały czas byłem w dormitorium.
-Och, to nie ważne! Idziemy! - pociągnęła go za kołnierz. W ostatniej chwili zdążył rzucić Łapie mapę.
-Cześć wam!
-Do zobaczenia. - odpowiedział James, wymieniając łobuzerskie uśmiechy z Blackiem.
♥
-Mając tę mapę możemy robić wszystko gdzie chcemy i kiedy chcemy! - Syriusz aż piał z zachwytu.
-Dobrze, rozumiem. - Potter zaśmiał się. - Nasza dzisiejsza misja to dostać się na błonia, przejść do tunelu Wierzby Bijącej i później już tylko Hogsmeade!
-Musimy wychodzić z nim do tego Hogsmeade? - Peter splótł palce i schował ręce za plecy.
-Masz cykora?
-Nie, nic z tych rzeczy. - rozejrzał się dookoła. - Tylko on może być niebezpieczny. -szepnął chrapliwie.
-No nie mogę! Glizdek ma cykora! - Black miał uciechę z kumpla, który już miał twarz oblaną szkarłatnym rumieńcem.
-Oj spokój. Syriusz opanuj się, siły będą Ci potrzebne na noc. - rzekł James poważniejszym tonem, Syriusz tylko kiwnął głową.
Kilka godzin później, trójka przyjaciół szykowała się do wyjścia.
-Niewidka jest?
-Jest. - odpowiadał sumiennie Pettigrew.
-Mapa jest?
-Jest. - zatrzasnął zapięcia torby i zarzucił ją sobie na ramię.
-Czajnik jest?
-Jest.-odparł znudzonym tonem Peter. Po chwili ciszy, ocknął się. - A po co nam czajnik?
-Po nic sprawdzałem czy mnie wyraźnie słuchasz. - rzekł Black z rozbawieniem.
-Dobra, idziemy. Na razie wyjmijcie nasze sprzęty, będą potrzebne. - Potter wyjął z torby, trzymanej na ramieniu przez Pettigrew'a Niewidkę i Mapę Huncwotów. -Chodźcie, schowamy się teraz, żeby wyjść z dormitorium nie zauważonym. - Trójka owinęła się peleryną.
-Peter zaświeć różdżkę.
-Lumos. - z końca jego różdżki wydobywało się światło, które oświetlało Potterowi Mapę.
-W Pokoju Wspólnym siedzi mnóstwo osób, może jakoś nam się uda, przecisnąć. - gadał od rzeczy w rzeczywistości obserwując kropkę z nazwiskiem EVANS. Siedziała teraz na kanapie przed kominkiem razem z Meadows i McKinnon, na którą jak mu się wydawało gapił się Syriusz.
-Idziemy? - wychrypiał Glizdogon.
-Ta, chodźmy. - ścisnęli się mocniej, by nie było widać im stóp i ruszyli cicho korytarzem. Gdy zeszli ze schodów zobaczyli zgiełk przeciskający się z korytarza do przejścia pod dziurą w portrecie lub odwrotnie.
Przechodząc obok dziewcząt z piątego roku James wyciągnął rękę i głasnął nią Lily po policzku. Syriusz szybko schował jego dłoń z powrotem pod pelerynę.
-Co to było? - Dziewczyna odwróciła się w kierunku gdzie stali.
-Co było? - McKinnon wpatrywała się w miejsce, które gestem wskazała jej przyjaciółka.
-Przewidziało Ci się. Przecież tyle osób tędy chodzi. . . - Dorcas odezwała się znad książki, nie odrywając od niej wzroku.
-Pewnie tak. - wróciły do wykonywanych czynności.
Łapa zdzielił dyskretnie Rogacza po głowie. Kiedy udało im się przejść pod dziurą pod portretem, ten nie został mu dłużny.
-Zwariowałeś?! - szepnął Syriusz.
-Co?
-Mogła nas zauważyć!
-Przestań, gadasz jak Remus.
-Następnym razem pomiziaj się z nią w sowiarnii, co raz częściej można ją tam spotkać. - wypalił Black bez ogródek.
-Dlaczego? Jak to. . . w sowiarni? - spytał zdezorientowany Potter.
-A po co chodzi się do sowiarnii? - reszta drogi minęła im w ciszy.
♥
Znów nie udało mi się napisać długiego rozdziału. No cóż nie mogę się rozdwoić, mam też życie po za internetem. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, zagłębiamy się między Huncwotów. I + taka moja teoria jak powstała mapa Huncwotów. Poszłam na łatwiznę, wiem. Czyta to ktoś jeszcze? Jak tak to proszę zostaw po sobie ślad. Chcę wiedzieć czy mam dla kogo pisać.
Czyta to ktoś jeszcze? Czyta to ktoś jeszcze?
Czyta to ktoś jeszcze? Czyta to ktoś jeszcze?
Czyta to ktoś jeszcze? Czyta to ktoś jeszcze?
Miłej lektury.
-Nie, nie to miałem na myśli. Chodzi o to, że James Cię zaklepał. - odrzekł, ale za chwilę pożałował.
-ZAKLEPAŁ? Pytam po raz drugi. Czy ja ci wyglądam na rzecz? - teraz nie była już spokojna.
-Po prostu Jamesowi na Tobie zależy! Dotarło? - spytał tracąc cierpliwość. - Nikt nie traktuję ani ciebie ani twojej przyjaciółki jak przedmiotu. I jakby ktoś pytał: Mnie tu nie było i nic ci nie mówiłem, to do zobaczenia na kolacji. - zszedł na dół. Lily odczekała aż zniknie z horyzontu i sama udała się do zamku.
♥
Gdy Syriusz wysyłał sowę w jednym z gryfońskich dormitoriów zebrali się Remus, Peter i James.
Drzwi otworzyły się z łoskotem, a przez nie wpadł Black.
-Stary co ty na romansach byłeś? - spytał go Potter, siadając na swoim łóżku po turecku. Mimowolnie chłopak zaczerwienił się.
-Tak, bardzo śmieszne. Musiałem wysłać sowę. Zaczynamy?
-No, już pora. Peter wyczaruj stół i cztery krzesła. - Pettigrew, zrobił jak mu nakazał Remus i wszyscy usiedli na drewnianych taboretach.
-Mogłeś się bardziej postarać, jakieś miękkie obicie i bez żadnej zadry żeby się w tyłek nie wbijała, jak się siedzi. - mruknął Black.
-Uspokójcie się. Zapomniałem pergaminów. Accio pergaminy. - szepnął, a przez lekko uchylone drzwi do pokoju przyleciała teczka. - Peter zamknij drzwi. - Lupin z podnieceniem otworzył teczkę i wyjął kilka kartek. - Zaraz to chyba ta. - pokazał im plan szkoły naszkicowany wcześniej przez siebie.
-No mądralo, dawaj, strzelaj pociskami, co robimy? - zaśmiał się Potter. Ten rzucił mu gniewne spojrzenie i odwrócił się do reszty.
-Mam pomysł jak wcielić nasz plan w życie. Siedźcie cicho i nic się nie odzywajcie. Ja to dokończę. Na razie James wymyślił jak ukryć tą mapę, znaczy zakumuflować. Połowa sukcesu za nami. Teraz należy poczynić tak, aby zaczęła działać. - Cała trójka słuchała go z uwagą, gdy skończył im wyjaśniać co zamierza zrobić, nachylił się nad pergaminem i zaczął szeptać coś w nieznanym im języku.
-Co on tam gada? - spytał cicho James Syriusza.
-Chyba zaklęcia, ale nie w naszym języku. - w tym momencie Lupin podniósł głowę znad stołu wyłożonego kartkami.
-Czas na podpis panowie. - wyciągnął z wewnętrznej kieszeni szaty malutki złoty sztylet. Podciągnął rękaw szaty i zrobił sobie małe rozcięcie z którego kapnęła kropla krwi ,wprost na sam środek pergaminu. -Lunatyk. - powiedział do mapy. - Teraz wy. - rzekł już w stronę kumpli.
-Matko, zawsze krew. - burknął Black. - On tak przez te pełnie.
-Nie gadaj bzdur tylko chodźcie. - Pierwszy rozciął sobie nadgarstek Peter.
-Glizdogon. - zwrócił się do mapy. Następnie zawtórował mu Syriusz.
-Łapa. - podał sztylet Jamesowi.
-Rogacz. - oddał nóż z wysadzanym czerwonymi kamieniami rękojeściem Lupinowi. Zapadła cisza. Lunatyk podszedł do mapy i po raz ostatni wyciągnął różdżkę.
-Panowie Lunatyk, Glizdogon, Łapa i Rogacz, zawsze uczynni doradcy czarodziejskich psotników, mają zaszczyt przedstawić mapę Huncwotów. - machnął różdżką kreśląc w powietrzu koło. - Gotowe!
-Już działa? - spytał James. Podszedł do mapy i mruknął : 'Uroczyście przysięgam, że knuje coś niedobrego." , a na pustym pergaminie pojawił się plan szkoły i czarne kropki, nad którymi napisane było imię i nazwisko. Od razu zaczął odszukiwać tej z napisem Lily Evans.
-Świetne. - zawołał Syriusz. - Teraz możemy tego używać i robić kawały Filchowi ile chcemy. -Glizdogon tylko podziwiał ich wynalazek z daleka. Nieoczekiwanie do pokoju wpadła pani Pomfrey.
-Remusie, gdzie ty byłeś tyle czasu? Zaraz pełnia! Szukałam Cię po całym zamku! - zdenerwowany nie zauważyła reszty obecnych. Spojrzała się na nich przerażona.
-Spokojnie oni wiedzą. - uspokoił kobietę Lupin.- Proszę, pani przez cały czas byłem w dormitorium.
-Och, to nie ważne! Idziemy! - pociągnęła go za kołnierz. W ostatniej chwili zdążył rzucić Łapie mapę.
-Cześć wam!
-Do zobaczenia. - odpowiedział James, wymieniając łobuzerskie uśmiechy z Blackiem.
♥
-Mając tę mapę możemy robić wszystko gdzie chcemy i kiedy chcemy! - Syriusz aż piał z zachwytu.
-Dobrze, rozumiem. - Potter zaśmiał się. - Nasza dzisiejsza misja to dostać się na błonia, przejść do tunelu Wierzby Bijącej i później już tylko Hogsmeade!
-Musimy wychodzić z nim do tego Hogsmeade? - Peter splótł palce i schował ręce za plecy.
-Masz cykora?
-Nie, nic z tych rzeczy. - rozejrzał się dookoła. - Tylko on może być niebezpieczny. -szepnął chrapliwie.
-No nie mogę! Glizdek ma cykora! - Black miał uciechę z kumpla, który już miał twarz oblaną szkarłatnym rumieńcem.
-Oj spokój. Syriusz opanuj się, siły będą Ci potrzebne na noc. - rzekł James poważniejszym tonem, Syriusz tylko kiwnął głową.
Kilka godzin później, trójka przyjaciół szykowała się do wyjścia.
-Niewidka jest?
-Jest. - odpowiadał sumiennie Pettigrew.
-Mapa jest?
-Jest. - zatrzasnął zapięcia torby i zarzucił ją sobie na ramię.
-Czajnik jest?
-Jest.-odparł znudzonym tonem Peter. Po chwili ciszy, ocknął się. - A po co nam czajnik?
-Po nic sprawdzałem czy mnie wyraźnie słuchasz. - rzekł Black z rozbawieniem.
-Dobra, idziemy. Na razie wyjmijcie nasze sprzęty, będą potrzebne. - Potter wyjął z torby, trzymanej na ramieniu przez Pettigrew'a Niewidkę i Mapę Huncwotów. -Chodźcie, schowamy się teraz, żeby wyjść z dormitorium nie zauważonym. - Trójka owinęła się peleryną.
-Peter zaświeć różdżkę.
-Lumos. - z końca jego różdżki wydobywało się światło, które oświetlało Potterowi Mapę.
-W Pokoju Wspólnym siedzi mnóstwo osób, może jakoś nam się uda, przecisnąć. - gadał od rzeczy w rzeczywistości obserwując kropkę z nazwiskiem EVANS. Siedziała teraz na kanapie przed kominkiem razem z Meadows i McKinnon, na którą jak mu się wydawało gapił się Syriusz.
-Idziemy? - wychrypiał Glizdogon.
-Ta, chodźmy. - ścisnęli się mocniej, by nie było widać im stóp i ruszyli cicho korytarzem. Gdy zeszli ze schodów zobaczyli zgiełk przeciskający się z korytarza do przejścia pod dziurą w portrecie lub odwrotnie.
Przechodząc obok dziewcząt z piątego roku James wyciągnął rękę i głasnął nią Lily po policzku. Syriusz szybko schował jego dłoń z powrotem pod pelerynę.
-Co to było? - Dziewczyna odwróciła się w kierunku gdzie stali.
-Co było? - McKinnon wpatrywała się w miejsce, które gestem wskazała jej przyjaciółka.
-Przewidziało Ci się. Przecież tyle osób tędy chodzi. . . - Dorcas odezwała się znad książki, nie odrywając od niej wzroku.
-Pewnie tak. - wróciły do wykonywanych czynności.
Łapa zdzielił dyskretnie Rogacza po głowie. Kiedy udało im się przejść pod dziurą pod portretem, ten nie został mu dłużny.
-Zwariowałeś?! - szepnął Syriusz.
-Co?
-Mogła nas zauważyć!
-Przestań, gadasz jak Remus.
-Następnym razem pomiziaj się z nią w sowiarnii, co raz częściej można ją tam spotkać. - wypalił Black bez ogródek.
-Dlaczego? Jak to. . . w sowiarni? - spytał zdezorientowany Potter.
-A po co chodzi się do sowiarnii? - reszta drogi minęła im w ciszy.
♥
Znów nie udało mi się napisać długiego rozdziału. No cóż nie mogę się rozdwoić, mam też życie po za internetem. Mam nadzieję, że rozdział się spodoba, zagłębiamy się między Huncwotów. I + taka moja teoria jak powstała mapa Huncwotów. Poszłam na łatwiznę, wiem. Czyta to ktoś jeszcze? Jak tak to proszę zostaw po sobie ślad. Chcę wiedzieć czy mam dla kogo pisać.
Czyta to ktoś jeszcze? Czyta to ktoś jeszcze?
Czyta to ktoś jeszcze? Czyta to ktoś jeszcze?
Czyta to ktoś jeszcze? Czyta to ktoś jeszcze?
Miłej lektury.
Oczywiście że czyta. Syriusz standardowo uroczy i podoba mi sie pomysł użycia krwi do "ożywienia" mapy. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJa na pewno czytam tylko dopiero mnie poinformowałaś więc jestem dopiero teraz. Ciekawy rozdział. Nie mogę się doczekać randki Syriusza. Życzę weny
OdpowiedzUsuń:P
świetne, cudowne, genialne !
OdpowiedzUsuńkoooocham ! <3
i czekam na następny . ^-^
wow!!! zayebiście piszesz, dziewczyno. nie rezygnuj
OdpowiedzUsuńczytają ale im się nie chce komentować. :P ;-)
No czyta, czyta...!
OdpowiedzUsuńWiem, że wcześniej nie komentowałam (chyba), ale niedawno zrozumiałam jak komentować z komórki :D
Rozdział jak zawsze fajny :)
Pozdrawiam
Nominowałam Cie do The Versatile Blogger
OdpowiedzUsuńszczegóły na moim blogu: http://w-milosci-kazdy-krok-ma-znaczenie.blogspot.com/
Fajne tylko dawno nie pisałaś
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga <3 pisz dalej, bo nie mogę się doczekać co będzie dalej :D
OdpowiedzUsuńWithout thiѕ key plауer business on your
OdpowiedzUsuńѕide. Writers may find some internet
opροrtunities to be quite optimіstic Pаsѕport.
Verizon's business stock has also reacted positively to low rates, promote your solutions on your high quality lead doesn't аppear for yοur follow up emailѕ.
Yοu can ρаrticіρatе іn thе bridging mаrket.
Sure еnough οnce in thе soil, аndsеquesters carbon.
Alѕo visit my web ѕite; internet marketing small business